W poprzednim tygodniu omówiliśmy zasadę działania Bluetooth oraz Apple AirPlay, dwóch najczęściej używanych do przesyłu audio rozwiązań. O ile jednak w ten sposób łączymy urządzenia przenośne, rzadko wykorzystywany jest do łączenia pomiędzy sobą poszczególnych segmentów systemu audio... a przecież wszyscy słyszeliśmy o 'bezprzewodowych głośnikach'.
Specjalnie umieszczam wszystko w apostrofie, ponieważ głośników prawdziwie bezprzewodowych praktycznie na rynku nie ma. Niestety wielu producentów delikatnie mówiąc mija się z prawdą kiedy mówią o kolumnach bezprzewodowych. Bezprzewodowym jest na przykład przenośny głośnik Go od Simple Audio. Ma wbudowany akumulator, wystarczy go naładować i możemy zabrać ze sobą muzykę, przesyłając go do Go przez Bluetooth.
Jednak w momencie, kiedy mówimy o kolumnach domowych, praktycznie wszystkie pozycje na rynku nie mają wbudowanych akumulatorów. Po co nam one? Otóż w momencie kiedy głośnik ma zagrać, potrzebuje on prądu który wykorzystywany jest do poruszania głośnikami - zero prądu, zero dźwięku. Same głośniki go nie wytworzą, dlatego potrzebują zewnętrznego źródła. W tradycyjnym systemie audio jego źródłem jest wzmacniacz, jednak jeśli nie chcemy widzieć przewodów, trafia on do kolumn, najczęściej będąc w nie wbudowany. Problem pojawia się dalej - musimy do wzmacniacza dostarczyć prąd. Zamiast prowadzić relatywnie niegruby kabel głośnikowy do kolumn, musimy do naszych bezprzewodowych konstrukcji podłączyć prąd, czyli udajemy się na poszukiwania gniazdka za kolumnami.
W tym momencie całą bezprzewodowość za przeproszeniem trafia szlag. Kabel głośnikowy zastąpiliśmy kablem prądowym (co widać powyżej), który może ale wcale nie musi sprawiać nam mniej problemów. Podstawowym jest przecież obecność co najmniej dwóch dodatkowych gniazdek, do których to nasze kolumny podłączamy. Czasami ze względu na istniejący rozkład pokoju oraz umiejscowienie samych gniazdek elektrycznych może być to zupełnie niepraktyczne.
Niektórzy producenci próbują wyjść z tego oferując kolumny z wbudowanymi akumulatorami. O ile jednak w przypadku kolumn przenośnych może być to rozwiązanie bardzo proste, to w domu potrzebujemy o wiele większą moc - ergo - większe baterie. Nawet przy dość sporych konstrukcjach czas pracy bez ładowania będzie dość krótki. Z tego też powodu jest to rozwiązanie dobre na tymczasowo pracujące kolumny - np. kolumny do kina domowego, umieszczone za kanapą. Nie będą wymagały ułożenia kabli, szczególnie jeśli nie mamy jak ich ukryć, a ładowanie aby pograły przez 2, 3 a nawet 4 godziny nie będzie tak problematyczne jak w przypadku kolumn stereo.
Dlatego też, proszę nam wybaczyć, ale wybuchamy gromkim śmiechem kiedy słyszymy o bezprzewodowych kolumnach hi-fi lub high-end. Bezprzewodowa w nich będzie jednie transmisja danych, ale to również niekoniecznie musi wyjść im na dobre. Niektórzy producenci godzą się na pewne ograniczenia wynikające z użytej technologii. Pewna znana duńska firma do niedawna oferowała kolumny gdzie przesył sygnału wyższego niż 48 kHz / 24 bity był nie do zrealizowania. W tym momencie większość zalet korzystania z plików studyjnych traciło sens, bo kolumny musiały powycinać z sygnału nadmiarowe dane.
Naszym zdaniem przez wiele lat najlepszym rozwiązaniem do słuchania muzyki w stereo będzie stosowanie bardziej typowych rozwiązań - wzmacniacza oraz kolumn pasywnych lub pary kolumn aktywnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz